WCIELENIE CZ.1
Wcielenie to siła słabości. Słowo stało się ciałem, słabym ciałem. Wraz z Jezusem wartości nieba przyszły na ziemię. Niebo nie przyszło z armią i mieczami, lecz z siłą miłości. Zamiast atomem, Stwórca bombardujący miłością.
Moc wcielenia wydaje się dużo słabsza od miecza. Żadne państwo na ziemi jak na razie, nie wybrało strategii wcielenia. Kochania wrogów, kryminalistów, przebaczania, darowania długów, odpłacania dobrem za zło.
Jezus pokazał, że życie nie polega na byciu nad kimś, ale pod kimś. Sam Bóg umiejscowił się pod człowiekiem. Naśladowcy Jezusa przez pierwszych 300 lat starali się żyć według wcielenia, naśladując swojego Mistrza, unikając siły, miecza, manipulacji i polityki. Ale w 312 roku naszej ery cesarz Konstantyn postanowił stoczyć ważną dla siebie wojnę pod sztandarem chrześcijańskiego Boga. Tę walkę zwyciężył, odczytał to jako znak dla całego cesarstwa, uczynił chrześcijaństwo religią narodową i od tego czasu kościół zamiast ciałem sługi, stał się ciałem wojownika, zamiast trzymać krzyż, chwycił z miecz. Zamiast modelu Chrystusa nastał model cesarza. Zamiast zwycięstwa przez słabość – zwycięstwo przez siłę.
Od tego czasu naśladowcy Chrystusa stoją przed wyzwaniem – na ile powrócą do teologii i praktyki wcielenia, na ile uchwycą się rewolucjnej koncepcji Królestwa Bożego, w którym chodzi o wcielenie.
Żyć wcieleniem. W kazaniu na górze Chrystus uczy nas co to znaczy. Mówi, że wcielenie oznacza stawanie się ubogimi w duchu. Bóg stał się ubogim. Kenosis – z greckiego pustka, znaczy, że Chrystus wyparł się samego siebie.
Wcielenie jednak oznacza nie tylko oddanie, ale też wzięcie czegoś na siebie. Chrystus również coś przyjął – postać sługi. Nie przestał być sobą, ale równocześnie stał się podobny ludziom.
Wcielenie zatem może oznaczać, że pewne rzeczy oddajemy, ale też świadomie coś na siebie bierzemy.
Kilka biblijnych przykładów.
Abraham – opuścił dom i przyjął Bożą misję.
Józef – stacił dom i przyjął obowiązki niewolnika.
Mojżesz – stracił przywileje pałacu i przyjął Boże powołanie.
Dawid – stracił reputację i przyjął Boże zadania.
Jan Chrzciciel – oddał uczniów i przyjął wyższość Chrystusa.
Paweł – poświęcił wszystko, co miał i kim był i przyjął powołanie do narodów.
Gdybyśmy chcieli wcielić się w maratończyka, musielibyśmy starcić to kim teraz jesteśmy – wolny czas, zbędne kilogramy, wygodne siedzenie w fotelu i przyjąć nowe obowiązki, treningi.
Co może być dzisiaj naszym krokiem do wcielenia:
Oddanie swojej niezależności
Poddanie swojej woli, Jego woli
Zamiast ja, my – relacje horyzontalne
Mentalność dawania siebie
Życie z niezrozumieniem lub odrzuceniem
Przyjęcie odpowiedzialności, obowiązków, powołania
Przyjęcie nowej roli, nowej służby, nowego miejsca
Rezygnacja z tego co znane i bezpieczne
Gdy w 1853 roku statek przybił do portu w Shanghai, Hudson Taylor natychmiast podjął radykalną decyzję (szok dla chrześcijan tamtych czasów), zdecydował ubierać się jak Chińczyk i zapuścił kucyk, jaki nosili Chińczycy. Oddał wygodne życie w Anglii i wcielił się w Chińczyka. To jest Kenosis.
W życiu wcielamy się w różne role – rodzica, studenta, szefa, biznesmena, człowieka religijnego. Jednak najlepszym wyborem jest wcielić się w miłość i w tym wcieleniu pozostać. Ponieważ stawanie się słabymi czyni nas podobnymi do Słowa, które stało się ciałem.